Mając trzy wolne dni na przełomie lata i jesieni zdecydowaliśmy się wyskoczyć w czeskie Karkonosze, sprawdzić czy nic się nie zmieniło od naszego ostatniego pobytu, od którego minęły już dwa lata. Nie jest to moje ulubione pasmo w Sudetach, nie żeby czegoś im brakowało — raczej chodzi o te miejsca, w których jest zbyt dużo dość przypadkowych osób. Była niezła pogoda (momentami nawet za dobra), psie łapki sprawują się już bardzo dobrze (trochę gorzej z kondycją, ale przecież Kuata nigdy nie była lekkoatletyczną mistrzynią, a i wiek sześciu lat w przypadku sporego psa robi swoje), więc udało się nam odwiedzić kilka znanych, a nawet dotąd nieznanych miejsc.

Zacznę od pochwał: ta suczka jest przecież inwalidką — tytanowe implanty w kolanach nie kłamią — a jednak przez trzy okrągłe dni nieźle zasuwała (nie licząc temperatury, bo jednak nawet kilkanaście stopni na górskim szlaku dla psa to pewien ambaras) (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Modré sedlo to świetne miejsce na dłuższy odpoczynek, zwłaszcza, że można z niej rzucić okiem na solidny kawałek pasma — od Sněžki aż do leżącego w Bílej louce schroniska (a właściwie już hotelu) Luční Bouda (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Bílá louka jesienią robi niezłe wrażenie; w centrum kadru Luční Bouda (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

I jeszcze raz Luční Bouda, a co — skoro ponosiłem sprzęt, to musiałem go użyć; dodam, że tego dnia była najbardziej fotogeniczna aura — z jednej strony trochę chmurek, ale mimo to super przejrzystość powietrza (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

I jeszcze Stříbrný hřbet (aka Smogornia), wszystkie ujęcia cały czas z Niebieskiej Przełęczy (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Od lewej, m.in. wieża RTV na Śnieżnych Kotłach, a także Velký Šišák i Malý Šišák — nie ma to jak dobry punkt obserwacyjny (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Żeby nie było, że zapomniałem o moich towarzyszkach wędrówki — im także czeskie Karkonosze bardzo przypadły do gustu! (a jakby ktoś pytał dokąd ta ścieżka prowadzi — ona prowadzi do bunkrów!) (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Od zawsze mam zasadę, że w górach najfajniejsze są dłuuuuuugie odpoczynki — klapnąć, popatrzeć, popodziwiać, pozachwycać się. Na przykład dostrzec, że mimo potwornego oszpetnienia tonami złomu, widziana od czeskiej strony Sněžka wygląda całkiem przyzwoicie (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

I jeszcze familijny pstryk z serca czeskich Karkonoszy (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Zejście przez Severkę to świetna okazja na popodziwianie panoramy Krkonošy od południa: Studniční hora, Sněžka, Růžová hora, na pierwszym planie Široký hřbet (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Dzień drugi zaczęliśmy od podejścia poprzez Obři důl (taka ciekawostka, w pewnym momencie biegło dziecko i wołało „ten pes, ten pes… je obři!”) (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Przez te trzy dni przedreptaliśmy jakieś 45 kilometrów, z czego przez polskie Karkonosze może 45 metrów — ot tak w okolicach Śląskiego Domu; bo co ja poradzę, że czeskie Karkonosze podobają mi się bardziej? (nb. dzisiejszy Śląski Dom to miejscówka, w której przeżyłem mojego najbardziej szalonego Sylwestra, ale to było w czasach, kiedy w budynku była strażnica pograniczników) (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Úpské rašeliniště — czy uwierzycie, że rašeliniště oznacza 'torfowisko', więc te drewniane pomosty nie są takie odczapne? Ale jak się teraz tamtędy idzie, to jest sucho jak pieprz — no ale przecież to nieprawda, że mamy jakieś globalne ocieplenie, bo na pewno jakiś szurnięty poseł niedawno trochę zmarzł… (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Na Údolí Bílého Labe ostrzę sobie zęby od lat; niestety, startując z Pecu wymagałoby to dwóch podejść jednego dnia (hmm dwa lata temu porwaliśmy się na taki manewr…), więc zwykle po kilkuset metrach odpuszczam… będzie trzeba kiedyś się wybrać do Špindlerův Mlýna (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Luční Bouda załapała się na zdjęcie dopiero przy powrocie; na recenzję spec-wyrobu z tamtejszego mini-pivovaru jeszcze chwilę musicie poczekać (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Trzeciego i ostatniego dnia wybraliśmy się w południową część Karkonoszy, w okolice Černej hory. Dla mnie kompletna nowość, bo jakoś się jeszcze nie złożyło, żebym kiedykolwiek zadreptał w te rewiry (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Černohorské rašeliniště — klimaty bardzo podobne do torfowiska na Čihadle w Jizerskich horach (też jest wieżyczka, acz nieco niższa) (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Okolice Černej hory to także podmokłości, toteż pewien kawałek trasy prowadził po drewnianych pomostach; nagrodą za nader luźny dzień w Karkonoszach były niecodzienne widoki — panorama pasma z od południa nie jest tym, co widzi się nazbyt często (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

A tu już zejście z Černej hory; przyznać muszę, że czeskie Karkonosze są naprawdę bardzo ładne, nawet jeśli momentami niespecjalnie fotogeniczne przy takiej pogodzie… (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Úpské rašeliniště to zawsze świetne miejsce na tradycyjny familijny pstryk ze szlaku (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)
Dla chętnych do ruszenia na szlak odnośniki do map:
- dzień pierwszy, na rozgrzewkę: Pec pod Sněžkou — Zelený důl — Richtrovy Boudy — Chata Výrovka — Modré sedlo — Chata Výrovka — na Rozcestí — Severka — Pec pod Sněžkou;
- dzień drugi, na przechadzkę: Pec — Obři důl — Úpská hrana (aka Równia pod Śnieżką) — Úpské rašeliniště — Luční Bouda — Údolí Bílého Labe — Luční Bouda — Modré sedlo — Chata Výrovka — Richtrovy Boudy — Modrý Důl — Pec;
- dzień trzeci, na rozchodne: Černý Důl — podejście niekończącymi się asfaltami — Černohorské rašeliniště — Černá hora (ale jak najdalej od przypominającej rakietę kosmiczną wieży TV) — dłuższy odpoczynek na Volskej louce (obok ruin Sokolskej boudy) — zejście bardzo ładnym acz stromym żółtym szlakiem.
I jeszcze raz przypominam — zabierajcie pieski ze schronisk, one Was zabiorą na wspaniałe wycieczki!