Krótko i na temat: do laski marszałkowskiej zgłoszono projekt przepisów powołujących sądy pokoju i sędziów pokoju (projekt ustawy o sądach pokoju) — aczkolwiek jeśli ktoś myślał, że ma być prosto, logicznie i apolitycznie, to chyba nie tym razem.
W trosce o dobro wszystkich mieszkańców Rzeczypospolitej Polskiej, stawiając sobie za cel usprawnienie wymiaru sprawiedliwości przy zachowaniu jego bezstronności, obiektywizmu, niezależności sądów i niezawisłości sędziów, kierując się potrzebą realizacji w procesie orzekania uzasadnionego interesu społecznego, chcąc przybliżyć wymiar sprawiedliwości społeczeństwu powodując przez to jego większe społeczne zrozumienie i zaufanie społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości, stanowi się co następuje [preambuła]
A mianowicie, w sporym skrócie:
- w myśl projektu sąd pokoju funkcjonować ma w każdym powiecie (a także mieście na prawach powiatu i każdej z warszawskich dzielnic); jeden sędzia pokoju przypadałby na 40 tys. mieszkańców powiatu; tak powstały sąd pokoju byłby jednym z sądów powszechnych i miałby siedzibę w sądzie rejonowym (jeśli takowego sądu nie ma w miejscowości — w siedzibie starostwa powiatowego); w uzasadnieniu projektu mówi się o powołaniu 398 sądów pokoju;
- osoba ubiegająca się o powołanie na sędziego pokoju musiałaby spełniać warunki podobne do aktualnych wymogów przy obsadzie stanowisk sędziowskich: obywatelstwo polskie, nieskazitelny charakter, wykształcenie prawniczym, wiek co najmniej 35 lat, a także zdany egzamin sędziowski lub prokuratorski oraz przynajmniej 3-letni staż asesorski (dwa ostatnie warunki nie dotyczą m.in. prokuratorów, adwokatów i radców prawnych o 5-letnim stażu zawodowym, a także profesorów i doktorów habilitowanych nauk prawnych);
- projekt przewiduje dość niecodzienny — hybrydowo-spornogenny — tryb obsadzania stanowisk sędziów pokoju: z jednej strony sędziowie pokoju byliby wybierani przez ogół wyborców cieszących się czynnym prawem wyborczym do Sejmu, w wyborach równych, powszechnych, bezpośrednich, proporcjonalnych, w głosowaniu tajnym (ciekawe, że każdemu z wyborców przysługiwałaby taka sama liczba głosów jak liczba stanowisk do obsadzenia); wybory sędziów pokoju byłyby przeprowadzane wraz z wyborami samorządowymi;
art. 12 par. 1 ustawy o sądach pokoju (projekt)
Sędziowie pokoju są wybierani w wyborach równych, powszechnych, bezpośrednich, proporcjonalnych, w głosowaniu tajnym.
- jednakże wygrane wybory na sędziego pokoju nie oznaczają automatycznego powołania na funkcję sędziego: sędziów pokoju miałby powoływać prezydent na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa (tej znów „przedstawia się kandydatów, którzy uzyskali najwyższy wynik w głosowaniu, w liczbie odpowiadającej liczbie stanowisk sędziowskich w danym sądzie pokoju” — co o tyle jest bez sensu, że kandydować można tylko do „swojego” sądu, a nie „ogółem”) — zaś w przypadku niepowołania kandydata na stanowisko sędziego pokoju, KRS „przedstawia się” kandydata, który był kolejny w wyborach;
art. 12 par. 4 ustawy o sądach pokoju (projekt)
Sędziów pokoju powołuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Krajowej Radzie Sądownictwa przedstawia się kandydatów, którzy uzyskali najwyższy wynik w głosowaniu, w liczbie odpowiadającej liczbie stanowisk sędziowskich w danym sądzie pokoju.
- kadencja tak wybranego/powołanego sędziego pokoju trwałaby 5 lat, po upływie kadencji sędzia mógłby „ubiegać się ponownie o stanowisko sędziego pokoju” — projekt nie wyjaśnia czy wymagałoby to ponownego stanięcia w szranki wyborcze, czy poddania się ocenie KRS, a może oczekiwania na kolejne powołanie przez prezydenta;
- jeszcze dziwniej brzmi przepis, w myśl którego po zakończeniu kadencji „w sytuacji nieubiegania się o ponowny wybór” (co podpowiada, że kolejna kadencja oznaczać ma konieczność ponownej weryfikacji przez wyborców) sędzia pokoju byłby „z urzędu przeniesiony” na stanowisko sądu rejonowego (literalnie przeniesienie nie dotyczy sędziego, który ubiegał się o kolejną kadencję, ale nie uzyskał wymaganej liczby głosów lub też jego kandydatura odpadła na kolejnych etapach);
- czym mają się zajmować sądy pokoju? ano ich właściwość obejmowałaby m.in.: drobne sprawy majątkowe (do 10 tys. złotych); roszczenia z tytułu rękojmi i gwarancji (do 2 tys. złotych); sprawy dotyczące immisji sąsiedzkiej; spory dotyczące naruszenia posiadania i ochronę własności (do 10 tys. złotych); jurysdykcja w sprawach karnych dotyczyłaby wszystkich czynów zagrożonych karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku (jak rozumiem siłą rzeczy obejmuje to także wszystkie wykroczenia); tak rozumiany sąd pokoju miałby być sądem I instancji, odwołania od orzeczeń sądu pokoju trafiałyby do sądu rejonowego orzekającego jako sąd II instancji.
Zgodnie z projektem ustawa miałaby wejść w życie już 1 stycznia 2022 r. — co ciekawe brak przepisów przejściowych oznacza, że z pierwszymi wyborami sędziów pokoju musielibyśmy czekać do najbliższych wyborów samorządowych.
Zamiast komentarza: instytucję sądów pokoju rzecz jasna popieram — chociaż miałem wrażenie, że to miało być nawet nieco prostsze — natomiast z przykrością dostrzegam, że twórcy projektu chyba strasznie chcieli odwrócić uwagę od wątpliwości natury ustrojowej (stąd chyba kalka wymogów, które musi spełniać ubiegający się o funkcję sędziego pokoju) — przykrywając je procedurą obsady stanowisk będącą w znacznym stopniu kalką obecnych — patologicznych z wielu względów — rozwiązań.
Zobaczmy do jeszcze raz:
- ubiegający się o stanowisko sędziego pokoju musi wziąć udział w wyborach i uzyskać odpowiednią liczbę głosów (to jest oczywiście wielka nowość)
- KRS wnioskuje o powołanie sędziów pokoju spośród kandydatów, którzy wygrali wybory w swoich okręgach wyborczych (dokładnie tylu kandydatów, ile jest miejsc do obsadzenia) — przepis nie pozostawia Radzie luzu decyzyjnego: kandydat, który wygrał wybory, powinien być objęty wnoiskiem;
- wnioski rozpatruje prezydent, który sędziów pokoju „powołuje” (i znów nie ma jasnego sformułowania, że być może nie powołuje);
- jest tylko enigmatyczne sformułowanie, iż „w przypadku niepowołania danego kandydata na stanowisko sędziego pokoju” KRS składa kolejny wniosek, dotyczący kolejnego co do liczby głosów kandydata.
Reasumując: to, co miało być odważną próbą odciążenia sędziów i sądów od najprostszych spraw ma się kończyć jako kolejne rozwiązanie petryfikujące niejasności, a także legitymizujące aktualną KRS, a wszystko pod płaszczykiem demokratycznego wyboru sędziego przez lokalne społeczności?