Ja tak mam, przyznam się bez bicia, że nie jestem w stanie zmusić się do czytania cięgiem nawet najciekawszej książki, muszę je przetykać inną lekturą; im książka dłuższa, tym tych odskoczni więcej… Zwykle kończy się trójpolówką, a więc jeśli trafiło na trylogię, zwykle zajmuje to trochę czasu (a niech jeszcze wydawca nie kwapi się z drukiem kolejnych tomów)… Trudno się więc dziwić, iż recenzja ostatniego tomu wspaniałego dzieła Williama R. Shirera –„Powstanie i upadek III Rzeszy, t. III: Hitler i koniec III Rzeszy” — pojawia się na tutejszych łamach dopiero teraz.

Jak pamiętamy tom drugi trylogii kończy się w momencie, gdy zabrzmiały działa na Westerplatte, zaś z tomu trzeciego możemy się dowiedzieć m.in. o tym co autor miał do powiedzenia o:
- mniej lub bardziej nierealnych próbach zaprowadzenia pokoju: przypomnijmy, że po napaści Niemiec na Polskę wojnę Trzeciej Rzeszy wypowiedziały Francja i Wielka Brytania, co spotkało się z wielkim oburzeniem Hitlera, który publicznie głosił, że nie dał po temu żadnego powodu (ta sytuacja naprawdę zmartwiła niemieckie społeczeństwo, a nawet, na krótki czas, samego Führera); zaprowadzić pokój próbował nawet Mussolini, który do poważnej wojenki z silnym przeciwnikiem nigdy się nie rwał, a też nie potrafił zaakceptować wolty ideologicznej i podpisania przez Ribbentropa paktu z Sowietami; takie próby stron trzecich (Watykan, Szwecja) miały miejsce nawet późną wiosną 1940 r. (a więc po upadku Francji);
- no właśnie: jakie były relacje państw Osi? Shirer nie pozostawia wątpliwości: Mussolini, który jeszcze w połowie l. 30-tych spoglądał na niemieckiego dyktatora z nieskrywaną wyższością (przypomnijmy, że jeszcze podczas Anschlussu Austrii Hitler dość obawiał się reakcji włoskich faszystów) nie tylko handlował z Anglią jeszcze na początku 1940 r. (i to nawet materiałami wojennymi), nie tylko nie kwapił się do wywiązania z zobowiązań i wyraźnie namawiał Hitlera do pokoju, ale nawet nie ukrywał swej radości na wieść o mniejszych lub większych niepowodzeniach armii niemieckiej (autor cytuje Ciana, który miał zanotować, iż Duce z zadowoleniem przyjął informacje o odstąpieniu od planów inwazji na Wielką Brytanię); o tym, że Oś istniała właściwie tylko na papierze przekonuje także lektura „Wschodzącego słońca” Johna Tolanda;
- co się zatem złożyło na ów tytułowy upadek Trzeciej Rzeszy? dlaczego Niemcy przegrały wojnę, która zaczęła się od tak oszałamiających sukcesów? nie od dziś wiadomo, że stało się to za sprawą wynikiem wielu błędów, których większość obciąża wprost Führera: od wypuszczenia wojsk BEF z Dunkierki, co umożliwiło okrzepnięcie Brytyjczyków, odparcie lotniczej inwazji i przekreślenia zamysłów desantu na wyspy, poprzez strategicznie błędne decyzje związanych z planem Barbarossa (opóźnionym także przez „karną” interwencję w Jugosławii); końcówka 1941 r. zapowiadała stan niestabilnej równowagi, ale od Stalingradu (i decyzji skazującej na zagładę całą 6 Armię) to już tylko równia pochyła; śmiało można powiedzieć, że reżim oparty był na mitach (niezwyciężona armia, nieomylny wódz, etc.) — tymczasem w gruncie rzeczy była to historia przypadków, umiejętnie wykorzystanych zbiegów okoliczności i zwykłego mydlenia oczu (czyli propagandy Goebbelsa);
- w swej książce autor sporo uwagi poświęca antyhitlerowskim spiskom i spiskowcom, którzy jeszcze przed wojną snuli różne plany odsunięcia wodza od władzy, kolejną okazją miała być aliancka odpowiedź na napaść na Polskę — ale skoro była to prawdziwa drôle de guerre, to nie udało się wykorzystać nieistniejącej inwazji jako pretekstu do puczu (bez dwóch zdań najważniejszą postacią tego ruchu był generał Hans Oster); ciekawy jest też wątek nieudanego zamachu na Hitlera, który miał miejsce w listopadzie 1939 r. w piwiarni Bürgerbräukeller i rzeczywista rola Georga Elsera w jego przeprowadzeniu;
- jakie zatem były zamierzenia spiskowców po ewentualnym powodzeniu odsunięcia od władzy nazistów? jak się okazuje nawet blisko ze sobą współpracujący nie mieli jednoznacznego stanowiska: konserwatyści rzecz jasna widzieli restaurację Hohenzollernów, przy czym albo miał być to Kronprinz, albo jego najstarszy syn, ale niektórzy widzieli na tronie raczej młodszego syna ex-cesarza Wilhelma; spierano się także o ustrój przyszłych Niemiec, które miały oczywiście odrzucić narodowosocjalistyczne prawodawstwo — ale nawet w obozie przeciwników Hitlera nie brakowało zwolenników autorytaryzmu;
- finałem tych prób był oczywiście prawie udany zamach z 20 lipca 1944 r. („Walkiria”), który miałby szanse się udać, gdyby nie błędy w planowaniu i wykonaniu, oraz niezmierny łut szczęścia: począwszy od tego, że sprawność niewątpliwie bardzo odważnego, lecz jednorękiego i jednookiego Clausa Schenka Grafa von Stauffenberga pozostawiała wiele do życzenia, poprzez to, że powierzono mu dalsze role w odsunięciu reżimu od władzy (zatem zamiast sprawdzić czy podłożona przezeń bomba zabiła Hitlera, pędził do Berlina) — aż do fatalnego braku zdecydowania i opieszałości pozostałych uczestników spisku, którzy mieli opanować ośrodki władzy, co skończyło się katastrofą (Shirer złośliwie, acz chyba trafnie pisze, że zabrakło oficera, który wydawałby konkretne rozkazy — bo prowizorka nigdy nie była tym, co Niemcom się udaje);
- dość rzec, że Hitler do końca trwał w przekonaniu, że jego genialność, w połączeniu z wyśnioną Wunderwaffe oraz nieprzezwyciężalnymi przeciwnościami w bloku alianckim — to akurat udało mu się przewidzieć, z tym, że kluczowe dla nazwania rzeczy po imieniu przemówienie Churchilla miało miejsce dziesięć miesięcy po samobójczej śmierci Führera — zmusi którąś ze stron do odwrócenia przymierzy (skądinąd wiadomo, że w swych wyobrażeniach widział się on jako następca Fryderyka Wielkiego, przez co cały czas marzył o kolejnym „cudzie domu Brandenburskiego”).
Jak to wszystko się skończyło, dobrze wiemy (niby dobrze, ale wcale nie dla wszystkich) — a jeśli ktoś nie do końca wie, albo chciałby się dowiedzieć, niewątpliwie warto po tę książkę sięgnąć. Jej niewątpliwym plusem jest łatwy język, który zawdzięczamy nie tylko tłumaczowi, ale przecież też temu, że autor był jest li tylko badaczem tematyki, lecz był reporterem i naocznym świadkiem opisywanych przez siebie wydarzeń (no OK, akurat ten tom w największym stopniu musiał oprzeć na przekazach).
Zdecydowanie polecam — powiem nawet więcej: gdybyś chciał, P.T. Czytelniku, spróbować zmierzyć się z tą tematyką, ale bez szczególnego zapału lub pewności czy wciągnie, warto zacząć właśnie od Shirera.