Ustawa z 8 maja 1946 roku o legalności działań związanych z walką o odzyskanie wolności Czechów i Słowaków (dawne dzieje)

Tak mnie właśnie naszło: jeśli ktoś się zastanawiał skąd polskie władze mogły wziąć pomysł na ustawową abolicję pod pozorem kontratypu (ten niedawny, dla koronaprzekręciarzy, nie przeszedł, ale to z pewnością nie koniec), być może mam trop. Tropem tym jest czechosłowacka ustawa z 8 maja 1946 roku o legalności działań związanych z walką o odzyskanie wolności Czechów i Słowaków (zákon ze dne 8. května 1946 o právnosti jednání souvisících s bojem o znovunabytí svobody Čechů a Slováků, zákon č. 115/1946 Sb.).

Akt ten jest krótki, pozwolę sobie zacytować tylko jego pierwszy paragraf (w wolnym tłumaczeniu):

Działania, które miały miejsce między 30 września 1938 a 28 października 1945 i których celem było wsparcie walki o przywrócenie wolności Czechom i Słowakom lub które doprowadziły do sprawiedliwej odpłaty za działania okupantów lub ich pomocników, nie są bezprawne, nawet jeśli według obowiązujących w tamtym czasie przepisów podlegały karze.

Dla jasności: 30 września 1938 r. to oczywiście mnichovská dohoda, 28 października 1945 r. zebrało się Tymczasowe Zgromadzenie Narodowe (Dočasné Národné zhromaždenie republiky Československej; nb. dokładnie w rocznicę ogłoszenia przez Czechosłowację niepodległości w 1918 r.). Pod ustawą, wydaną dokładnie w pierwszą rocznicę zakończenia II wojny światowej, podpisał się prezydent Beneš (ten od „linii Benesza”), a także m.in. socjaldemokrata Fierlinger (były żołnierz Korpusu Czechosłowackiego, który sprzedał się komunistom) i generał Svoboda (ciekawe, że czechosłowackie wojska idące wraz z armią radziecką politycznie podlegały pod władze londyńskie).
Ciekawsze: w tym samym momencie, kiedy juryści głowili się jakich prawniczych kruczków użyć, by pociągnąć nazistów do odpowiedzialności za czyny zgodne z prawem, acz oczywiście zbrodnicze, czechosłowackie władze podjęły ustawę, która post factum depenalizowała czyny, które w myśl obowiązującego prawa były zabronione. Zapewne mieli z tym jeszcze większy ambaras, bo chociaż Protektorat Czech i Moraw nie był państwem suwerennym, miał swego własnego prezydenta i rząd, tedy nominalnie było to prawo czeskie. Jeszcze lepsze: ustawa ewidentnie dotyczy nie tylko takich nielegalnych organizacji jak Obrana národa czy ÚVOD, a nawet Svatí tři králové — skoro czas jej działania rozpościera się blisko dwa kwartały po kapitulacji Niemiec, ale chroni także „sprawiedliwą odpłatę”, to nie może być wątpliwości, że odnosi się także do samosądów, etc. (Dekrety Beneša to jeszcze insza inszość, bo przecież aktem prawnym nie trzeba legalizować aktów prawnych, prawdaż?)

(Tak mnie właśnie naszło, a to podczas lektury „Ach, te Czeszki!” Mariusza Surosza — warto czytać.)

(tekst zilustrowałem stylowym zdjęciem řopíka H3/36/A-140, fot. Olgierd Rudak, CC-BY 2.0)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
0
komentarze są tam :-)x