Jedna z podstawowych zasad prawa cywilnego brzmi: jak się czegoś chce, to trzeba to udowodnić. Jak zatem potwierdzić spłatę zaciągniętej pożyczki przez pożyczkobiorcę? Czy jedynym dowodem może być pokwitowanie spłaty pożyczki? Czy zatem brak takiego dokumentu uniemożliwia — jeśli pożyczkobiorca już spłacił dług — skuteczną obronę przed roszczeniami pożyczkodawcy? I, wcale nie na marginesie: czy pożyczkobiorca, który pożyczył pieniądze żonie pożyczkodawcy, spłacił w ten sposób swoją pożyczkę?
wyrok Sądu Najwyższego z 29 czerwca 2023 r. (II CSKP 525/22)
Tak jak powód powinien wykazać okoliczności będące u podstaw zgłoszonego przez niego żądania, tak ten, który odmawia uczynienia zadość roszczeniu, musi udowodnić fakty wskazujące na to, że takie uprawnienie żądającemu nie przysługuje.
Orzeczenie dotyczyło złożonego w 2016 r. pozwu o spłatę pożyczki, do którego powód załączył podpisaną w 2006 r. umowę i pokwitowanie otrzymania 200 tys. złotych.
Sąd I instancji uznał, iż pomimo, że pozwany nie przedstawił żadnego dowodu spłaty, sąd uznał, że na pewno zadłużenie już nie istnieje. Raz, iż nieracjonalne jest, by powód przez blisko 10 lat nie egzekwował swej należności i przez ten czas choćby nie wezwał pozwanego do spłaty, a przypomniał sobie o niej dopiero tuż przed upływem okresu przedawnienia; dwa, że w tamtym czasie pozwany wypłacił ze swojego konta i pożyczył żonie powoda 170 tys. zł, a gdyby dług naprawdę istniał, mógłby sobie go potrącić.
art. 462 par. 1 kodeksu cywilnego
Dłużnik, spełniając świadczenie, może żądać od wierzyciela pokwitowania.
art. 466 kc
Z pokwitowania zapłaty dłużnej sumy wynika domniemanie zapłaty należności ubocznych. (…)
art. 6 kc
Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne.
Odmiennie sprawę postrzegał sąd odwoławczy: w procesie liczą się udowodnione fakty, nie hipotezy. Skoro więc pozwany nie przedstawił żadnych materiałów potwierdzających, że należność uregulował, to należy przyjąć, że tego nie zrobił. Nie ma przy tym znaczenia czy pożyczkodawca próbował dochodzić roszczeń — bo nie musiał (zwłaszcza, że strony się znały na niwie biznesowej i nie chciał psuć relacji), zaś groźba przedawnienia jest wystarczającą przesłanką, by jednak dłużnika pozwać.
W skardze kasacyjnej od tego wyroku pozwany podkreślił, że żądanie pokwitowania spełnienia świadczenia jest uprawnieniem dłużnika, zatem brak takiego pokwitowania nie może być utożsamiany z dowodem, iż pieniądze nie zostały zwrócone. Co więcej udzielenie pożyczki żonie pożyczkodawcy może być potraktowane jako potrącenie wzajemnych wierzytelności ze skutkiem w postaci spłaty wcześniejszej pożyczki.
Sąd Najwyższy nie zgodził się z tą argumentacją: raz, że de facto skarga kasacyjna opiera się na próbie podważenia stanu faktycznego, co jest niedopuszczalne. Dwa, że wprawdzie pokwitowanie spłaty pożyczki nie jest jedynym dowodem jej zwrotu — ale strona, która coś twierdzi, powinna owo twierdzenie jakoś udowodnić; powód przedstawił dokumenty potwierdzające, że umowę zawarto, a pieniądze zostały przekazane — zatem teraz przyszła kolej na pozwanego, który powinien był udowodnić, że kwotę pożyczki zwrócił. Dowodem takim nie jest fakt, że nieco później sam pożyczył prawie taką samą kwotę żonie powoda — bo to są dwie różne kwestie, a jeśli miałyby się łączyć, to należy przedstawić dokument, z którego wynikało, iż skorzystał z możliwości potrącenia wierzytelności.
Biorąc zatem pod uwagę, że w sprawie są dowody, że pożyczka została zaciągnięta, ale nie ma materiałów potwierdzających, że została zwrócona — i tu pokwitowanie spłaty pożyczki na pewno by nie zaszkodziło — SN oddalił skargę kasacyjną pozwanego.