A skoro w piątek było o kosztach procesu zasądzanych po wygranej sprawie o podleganie ubezpieczeniom społecznym (uchwała SN III UZP 2/16), to w poniedziałek będzie o tym czy śpiewanie piosenek z dziećmi w przedszkolu jest umową o dzieło z przeniesieniem praw autorskich?
wyrok SA we Wrocławiu z 21 kwietnia 2016 r. (sygn. akt III AUa 1930/15)
Proste piosenki i wierszyki układane przez nauczyciela w ramach nauczania języka angielskiego nie są utworami literackimi, bo nie są one utworami w rozumieniu art. 1 pr.aut. Trudno także za dzieło czy utwór uważać zabawę wymyśloną przez nauczyciela dla dzieci, bowiem nie sposób sobie wyobrazić na czym miałaby polegać ochrona prawa autorskiego do takiej zabawy.
Spór dotyczył umowy o dzieło zawartej pomiędzy firmą świadczącą na rzecz przedszkoli usługi edukacyjne (języki obce, rytmika, logopedia, zajęcia ruchowo-taneczne, kursy tańca), a kobietą, która usługi te fizycznie świadczyła (w tym przypadku zajęcia z języka angielskiego). Zdaniem ZUS zawarta umowa była w rzeczywistości umową zlecenia, a zatem podlegała obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym.
Sąd prawomocnie oddalił skargę przedsiębiorcy: umowa, na podstawie której nauczycielka uczyła dzieci języka angielskiego przy pomocy zabaw, śpiewania prostych piosenek, nauki prostych angielskich zdań (nazywanych wierszykami — same zajęcia nazywane były „wykładami”, a przedszkolaki — „słuchaczami”) nie była umową rezultatu, jej cechy wskazywały na umowę o świadczenie usług (art. 750 kc).
Istotą umowy o dzieło jest osiągnięcie określonego rezultatu (materialnego lub niematerialnego), natomiast w przypadku nauczania nie można mówić o ucieleśnieniu rezultatu w żadnej postaci — realizacja takiej umowy polega wyłącznie na podjęciu starań przez nauczyciela, który ma za zadanie przekazać w możliwie najlepszy sposób posiadaną wiedzę. Rezultatem nauczania nie jest poziom wiedzy dzieci (uczniów). A prowadzona w ramach placówki oświatowej działalność dydaktyczna nie jest procesem twórczym i kreatywnym w rozumieniu art. 1 pr. aut. Zabawy mające na celu nauczenia dzieci podstawowych słów i zwrotów po angielsku nie jest działalnością kreatywną w rozumieniu prawa autorskiego — dla odmiany sąd nazwał je działalnością rutynową.
Nie wiadomo w zasadzie, co ma być przedmiotem przeniesienia praw autorskich. Przeniesienie praw autorskich może dotyczyć tylko czegoś, na czym lub z czego osoba zamawiająca te prawa autorskie może realnie skorzystać. Trudno zaakceptować pogląd, by przeniesienie praw autorskich mogło obejmować proces nauczania dzieci w przedszkolu.
Sumarycznie stanęło na tym, że ta umowa powinna być ozusowana jak umowa zlecenie — a mnie nie pozostaje nic innego jak skwitować spór sentencjonalnym: a nie mówiłem?
PS orzeczenie wyciągnął kilka dni temu Dziennik Internautów.