A skoro w poprzednim odcinku przygód suczki w Tatrach było o wycieczce wzdłuż Doliny Białej Wody do Litworowego Stawu, to dziś będzie o przechadzce Doliną Zieloną Kieżmarską do Zielonego Stawu Kieżmarskiego — a nawet do Wielkiego Białego Stawu.
Zelené pleso Kežmarské to przepiękny staw leżący w potężnej Dolinie Kieżmarskiej dzielącej Tatry Wysokie i Tatry Bielskie. Najprostszy szlak (żółty) startuje od parkingu przy szosie (jest tam też przystanek autobusowy) i już po ok. 2 godzinach meldujemy się przy schronisku przy Zielonym Stawie.
Staw położony jest w ciekawych okolicznościach przyrody — za plecami Tatry Bielskie, po prawej Jagnięcy Szczyt, od przodku rzucają się w oczy Baranie Rogi, po lewej Kieżmarski Szczyt, Łomnica i przyległości… Prawie wszystko niedostępne dla psiej turystyki (umówiliśmy się, że za rok zweryfikujemy wszystkie niedaśki), ale wszystko naprawdę bardzo przepiękne.
Szlak do Zielonego stawu nie wiąże się z najmniejszymi trudności — w skali tatrzańskiej rzecz jasna — przez co należy rozumieć, że jest dostępny nie tylko dla przeciętnie sprawnego psa, ale i dla przeciętnie sprawnego przewodnika. Przez cały dzień spotkaliśmy łącznie kilka słowackich psów — oraz kilkakroć więcej osób, co do których miałbym wątpliwość, że dadzą radę… jakoś radę dali.
Sęk w tym, że rozumiem chodzenie po górach w trekkingowych sandałach (właściwie sami pierwszy raz odpuściliśmy Keeny) — ale tenisówek i bawełnianych koszulek i niczego więcej nie rozumiem… Inna sprawa, że najwyraźniej lata mijają, a duch w narodzie nie ginie — moda na zasuwanie w tenisóweczkach po górach nie przemija.
Od Zielonego Kieżmarskiego można szybko przemieścić się w Dolinę Białych Stawów — po drodze mijając stawik o wdzięcznej nazwie Stręgacznik (Słowacy zwą je, adekwatnie do kształtu, Trójrogim) — mnie zdjęcie powyżej przywodzi na myśl jakieś himalajskie klimaty z książek łykanych przeszło ćwierć wieku temu… (podejście pod Nanga Parbat?).
Słyszeliście, że pies w Tatrach nie da rady? To kompletna nieprawda: w chwili kiedy piszę te słowa mamy za sobą już kilka wypadów w te piękne góry (wkrótce nowe teksty), za każdym razem spotykaliśmy kilka psiaków — żaden nie wyglądał na nieszczęśliwego (czasem w przeciwieństwie do swych ludzi, ale to inna para kaloszy).
Kilkanaście minut po cyknięciu tego zdjęcia pogoda popsuła się dość dokumentnie: z Doliny Białych Stawów zbiegaliśmy przy akompaniamencie dziesiątek gromów i zlewani strumieniami wody (solidnie oberwał cały region).
Ale zanosi się na to, że wakacje 2017 r. mogą całe upłynąć na ziemi słowackiej — jest przecież Mała Fatra i (niższa) Wielka Fatra, Niżne Tatry (Słowacki Raj zdecydowanie poza zasięgiem czterech łap).