Odmowa okazania dokumentów tożsamości na wezwanie policjanta jest karalna, to oczywista oczywistość. Co jednak w sytuacji gdy żądanie wylegitymowania się jest bezprawne? Czy odmowa podania swoich danych wówczas także będzie kwalifikowana jako wykroczenie?
wyrok Sądu Najwyższego z 31 marca 2021 r. (II KK 422/20)
W sytuacji, gdy funkcjonariusz organu państwowego lub upoważnionej do legitymowania instytucji żąda podania wskazanych w przepisie danych osobowych w wypadku, gdy nie ma do tego podstawy prawnej, obywatel może odmówić podania danych osobowych bez konsekwencji prawnych.
Sprawa dotyczyła kobiety, która podczas manifestacji trzymała transparent o zanonimizowanej treści — dość rzec, że we wniosku o ukaranie policja stwierdziła, że „napis znajdujący się na transparencie mógł znieważyć kierownictwo policji lub kierownictwo MSWiA”, przez co konieczne stało się ustalenie tożsamości kobiety dla ewentualnego wszczęcia postępowania karnego dotyczącego zniesławienia. Jednak wezwana do wylegitymowania się odmówiła okazania dokumentów, co zakwalifikowano jako wykroczenie z art. 65 par. 2 kw (mało tego: sprawczyni została… zatrzymana).
Sprawa trafiła do sądu, sąd stwierdził, że sprawa jest na tyle jasna, że śmiało można wydać wyrok nakazowy — jej czyn wyceniono na grzywnę w wysokości 200 złotych (na poczet kary zaliczono okres zatrzymania).
Odnosząc się do wniesionej przez Rzecznika Praw Obywatelskich kasacji SN stwierdził, że co do zasady każdy ma obowiązek wylegitymować się na żądanie policjanta (por. „O tym czy osoba powszechnie znana może wprowadzić policjanta w błąd co do swojej tożsamości”). Jednakowoż art. 65 kodeksu wykroczeń nie może być rozumiany jako obligujący obywatela do okazania dokumentów tożsamości się lub podania swoich danych w każdych okolicznościach. Jeśli funkcjonariuszowi brak podstaw do domagania się okazania dokumentów — jeśli żądanie jest bezpodstawne — można odmówić bez narażenia się na sankcje (wyrok SN z 28 października 2011 r., III KK 291/11).
Tymczasem w sprawie wiadomo tylko to, że policjant ocenił, że hasło na transparencie mogło zniesławiać organy państwa — ale przecież kończyło się znakiem zapytania, co siłą rzeczy stawiać przed sądem powinno racjonalne pytanie innego rodzaju (całkiem na marginesie: przypomina mi się, że 20 lat temu skazany za zadawanie pytań z trybuny sejmowej — „ile pan wziął łapówki?” — został pewien poseł, którego nazwisko nie pojawiało się na tutejszych łamach ani za jego życia, ani po dość tragicznej śmierci, a to wszystko dlatego, że „Wypowiedź zniesławiająca może być wyrażona nie tylko w trybie oznajmującym, lecz także w trybie przypuszczającym. Pytania nie mogą być ani prawdziwe, ani fałszywe, prawidłowe ani nieprawidłowe. Nie są ani faktami, ani ocenami, ale osobną kategorią semantyczną. Zważywszy na ich rolę w kształtowaniu wolności wypowiedzi, zbliżają się do kategorii opinii. Pytanie może zawierać zniesławiającą treść, jak w rozpoznawanej sprawie, jeżeli zawiera w sobie zniesławiające fakty. Chodzi o sytuacje, w których rozsądna interpretacja słów pozwala na stwierdzenie, że są one w istocie stawianiem zarzutu niewłaściwego postępowania”, wyrok SA w Warszawie z 8 maja 2006 r., II AKa 448/05).
Co więcej trzeba mieć na uwadze, że funkcjonariusz próbował wylegitymować manifestantkę, która korzystała z konstytucyjnie gwarantowanej wolności słowa i prawa do krytyki — a przecież w odniesieniu do polityków i osób publicznych granice tej krytyki są znacznie szersze.
Bezwzględne egzekwowanie ochrony interesów jednostki, wynikającej z art. 212 § 1 kk oraz uznanie, że osoby pomawiane mają absolutne i niepodlegające ograniczeniom prawo do ochrony ze strony państwa, które reagować ma na pomówienia za pomocą prawa karnego byłoby niezasadne z punktu widzenia istoty społeczeństwa demokratycznego, w którym wolność wypowiedzi ma charakter fundamentalny.
Z tego względu SN uznał, że zamiast wydawać wyrok zaoczny sąd powinien był wnikliwie zbadać sprawę na rozprawie — zaś takie naruszenie art. 93 kpsw skutkuje uchyleniem orzeczenia i zwrotem do ponownego rozpoznania.
Zamiast komentarza: podstawą do legitymowania nie jest wyłącznie stosowny przepis ustawy o policji plus ewentualna formułka, że to „w związku z wykrywaniem, zapobieganiem przestępstw i wykroczeń” — podstawą do żądania okazania dokumentów musi być konkretna sytuacja, która uzasadnia zastosowanie takiego środka. I warto jeszcze dodać, że aparat przymusu państwowego nie powinien być w żaden sposób angażowany w spory, które w gruncie rzeczy mają charakter prywatny — bo i oskarżenie o pomówienie co do zasady wymaga wniesienia prywatnego aktu oskarżenia (a poza tym wszystkie te przepisy powinno się uchylić).
Q.E.D.