Czy osoba, która miała pilnować zwierzę pod nieobecność właściciela może ponosić odpowiedzialność za szkody wywołane przez to stworzenie? Czy odpowiedzialność wyłącza fakt, że był na ogrodzonym podwórku i sam wyskoczył przez płot? Czy kierowca, który po prostu nie zauważył psa — ale jechał z dozwoloną prędkością — może ponosić częściową odpowiedzialność za wbiegnięcie psa pod samochód?
wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi z 7 sierpnia 2019 r. (III Ca 680/19)
Wina w nadzorze nad zwierzęciem może się odnosić także do okoliczności poprzedzających zdarzenie szkodzące, w szczególności do nienależytego zabezpieczenia przez ucieczką lub zabłąkaniem się zwierzęcia. Jeżeli zatem zwierzę wyrządziło szkodę w czasie, w którym nie pozostawało pod bezpośrednim nadzorem osoby odpowiedzialnej, należy badać, czy osobie takiej można postawić zarzut w związku z wydostaniem się zwierzęcia spod jej bezpośredniej pieczy; osoba taka może zwolnić się z odpowiedzialności poprzez wykazanie, że należycie pilnowała zwierzę przed ucieczką, lecz ono oswobodziło się w wyniku działania siły wyższej albo osoby trzeciej, za którą sprawujący pieczę nie ponosi odpowiedzialności.
Orzeczenie dotyczyło odpowiedzialności opiekuna psa (mieszańca w typie border collie; właścicielem był zięć mężczyzny, który zostawił psa na czas wyjazdu), który uciekł przez płot i wpadł pod przejeżdżający samochód, wskutek czego uszkodzeniu uległa lewa część auta. Kierowca jechał z dopuszczalną prędkością, ale nawet nie zauważył wypadku (po części dlatego, że „padał silny deszcz, trwała nawałnica, było ciemno, latarnie nie świeciły”), potrącone zwierzę do schroniska zawiozła inna osoba.
Mężczyzna, który nie upilnował zwierzęcia, został uniewinniony od odpowiedzialności za wykroczenie za art. 77 kw, bo zdaniem sądu nie był on jego opiekunem — a do sądu cywilnego trafił pozew o 6 tys. złotych odszkodowania wynikającego z uszkodzenia pojazdu.
art. 431 par. 1 kc
Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
Sąd I instancji stwierdził, że pies z pewnością uciekł z posesji: nie było śladów włamania, trudno też przyjąć, że ktoś go wykradł, skoro na podwórku był też rottweiler, który nie wybiegł poza płot — co oznacza, że pozwany opiekun ponosi odpowiedzialność za wbiegnięcie psa pod samochód podstawie przepisu kształtującego winę w nadzorze nad zwierzęciem (art. 431 par. 1 kc). Mężczyzna nie wykazał żadnych okoliczności pozwalających stwierdzić, iż winy w nadzorze nie można mu przypisać, zaś zwolnienie z odpowiedzialności wykroczeniowej nie wyłącza odpowiedzialności cywilnej.
art. 362 kc
Jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron.
Jednakże odpowiedzialność osoby, która nie upilnowała psa nie wyklucza współodpowiedzialności samego pokrzywdzonego, który nie musi wprawdzie przewidywać, że zwierzę wskoczy mu pod maskę — ale w terenie zabudowanym zawsze musi liczyć się z możliwością pojawienia się niebezpieczeństwa i prawidłowo na nie reagować. Poszkodowany powinien był poruszać się z prędkością umożliwiającą zapanowanie nad autem w określonych warunkach, skoro więc światła mijania oświetlają drogę na ok. 40-50 m przed pojazdem, a kierowca ma szansę zobaczyć ciemną i nieoświetloną przeszkodę dopiero z odległości 20-30 m — to w świetle okoliczności można mu przypisać 50% współodpowiedzialność za zdarzenie (art. 362 kc). Skoro więc doszło do szkody całkowitej (wartość samochodu przed wypadkiem wynosiła 9,4 tys. złotych, po wypadku 2,2 tys. złotych, a koszty naprawy 12,8 tys. złotych), to wysokość szkody wynosi 7,2 tys. złotych — ergo od opiekuna psa zasądzono 3,6 tys. złotych.
Od wyroku wpłynęły dwie apelacje: zdaniem pozwanego skoro pies był za ogrodzeniem, a nie było możliwe zastosowanie jeszcze lepszych zabezpieczeń, które uniemożliwiłyby wydostanie się psa poza poza podwórko, to nie może odpowiadać za uszkodzenie auta — natomiast powód wskazał, że skoro jechał poniżej dozwolonej prędkości (co ciekawe w toku postępowania mówił o 50 km/h, ale w apelacji już o 30 km/h) , to nie można mu przypisać przyczynienia się do wypadku.
Sąd II instancji przypomniał, że odpowiedzialność wynikająca z winy w nadzorze nad zwierzęciem odnosi się także do okoliczności sprzed zdarzenia wywołującego szkodę (wypadku), nie wymaga więc, by znajdowało się pod bezpośrednim nadzorem — zarzut może wynikać z tego, że opiekun dopuścił do ucieczki psa z podwórka. W takim przypadku opiekun może zwolnić się z obowiązku naprawienia szkody pod warunkiem wykazania, iż zachodzi jakaś okoliczność egzoneracyjna — np. że pies został uwolniony działaniem osoby trzeciej lub siły wyższej. Skoro zatem pozwany twierdzi, że pies był na podwórku, za płotem, ale nie przedstawia dowodu, iż opuścił obejście przy pomocy kogoś innego — to ponosi odpowiedzialność na podstawie art. 431 par. 1 kc.
Jeśli natomiast pozwany twierdzi, że w chwili uderzenia pies mógł stać nieruchomo na jezdni, przez co kierowca by go z łatwością zobaczył — to okoliczność tę musi udowodnić (art. 6 kc), zaś opinie biegłych świadczą przeciwko tej tezie.
Skuteczna okazała się natomiast apelacja właściciela samochodu: niezależnie od tego czy jechał on z prędkością 50 czy 30 km/h (ze względu na panujące warunki jazdę z prędkością dopuszczalną sąd uznał za „obiektywnie nieprawidłową”), prędkość jazdy nie ma związku z ewentualnym przyczynieniem się poszkodowanego do powstania szkody — bo nawet zredukowanie prędkości o połowę nie pozwoliłaby na podjęcie jakichkolwiek manewrów obronnych, bo szacowany czas reakcji (1,7 sekundy) byłby dłuższy, niż czas potrzebny psu na pokonanie tej szerokości drogi. (Tutaj sąd wsparł się opiniami biegłych, którzy wzięli pod uwagę m.in. przeciętną prędkość biegnącego psa, czas reakcji psychofizycznej kierowcy, „notoryjnie znaną” szerokość dwupasmowej jezdni, które pozwoliły ocenić, że pies wbiegł prosto pod koła samochodu.)
Z tego względu sąd odwoławczy zmienił orzeczenie — uwzględniając roszczenia poszkodowanego w całości.