Czy użycie fotografii wyrobów konkurenta w reklamie własnych towarów oznacza niedopuszczalne naśladownictwo produktów? Czy jednak zarzut czynu nieuczciwej konkurencji wymaga udowodnienia, że doszło do kopiowania wyglądu towarów? Czy inspirujący się wyglądem cudzych towarów powinien liczyć się z zarzutem naśladownictwa? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z 15 czerwca 2020 r., V AGa 113/19).

Orzeczenie dotyczyło roszczeń z tytułu czynów nieuczciwej konkurencji polegających na naśladownictwie produktów w celu wprowadzenia klientów w błąd co do producenta, rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji o konkurencie oraz prowadzenia reklamy cudzych towarów jako własnych, a to poprzez korzystanie z „wizerunku” jego mebli w reklamie.
art. 13 ust. 1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji
Czynem nieuczciwej konkurencji jest naśladowanie gotowego produktu, polegające na tym, że za pomocą technicznych środków reprodukcji jest kopiowana zewnętrzna postać produktu, jeżeli może wprowadzić klientów w błąd co do tożsamości producenta lub produktu.
Sprawy miały się następująco: stolarz wytwarzający autorskie „unikatowe meble ze starego drewna i metalu z odzysku” zlecał fotografowi wykonywanie zdjęć kupionych mebli, zdjęcia były publikowane na stronie internetowej producenta; w sprzedaży produktów pomagał mu pewien pośrednik. W pewnym momencie drogi pośrednika i stolarza się rozeszły, wówczas ten pierwszy odkupił od fotografa autorskie prawa majątkowe do zdjęć i zaproponował swojemu bratu założenie firmy produkującej meble; stanęło na tym, że brat założył spółkę, ex-pośrednik został członkiem jej zarządu i udzielił spółce licencji na korzystanie ze zdjęć w celach reklamowych.
Finalnie powstała konkurencyjna firma produkująca unikatowe meble — inspirująca się wzorami stolarza, prezentująca zdjęcia jego wyrobów (po komputerowym usunięciu loga). W tzw. międzyczasie do sądu trafiły dwa poboczne wątki sporu: najpierw fotograf wygrał ze stolarzem sprawę o naruszenie autorskich praw osobistych do 322 zdjęć (prawa do wynikających z tego roszczeń odszkodowawczych odkupił ex-pośrednik), a stolarz nieprawomocnie wygrał z bratem sprawę o naruszenie autorskich praw osobistych do projektów mebli (a chodziło o publikację zdjęć prezentujących meble autorstwa stolarza).
W tym poplątanym stanie faktycznym stolarz wniósł kolejny pozew, tym razem przeciwko spółce, domagając się m.in. zaniechania dokonywania czynów nieuczciwej konkurencji, usunięcia wszystkich materiałów marketingowych i informacyjnych (zdjęć) prezentujących meble powoda, przeprosin i 100 tys. złotych odszkodowania.

Oceniając spór sąd I instancji stwierdził, że w przemyśle meblarskim naśladownictwo produktów jest nie do uniknięcia, zaś działanie takie jest dopuszczalne, jeśli mieści się w granicach wyznaczonych dobrymi zwyczajami kupieckimi. Nie jest niedozwolonym naśladownictwem sam fakt, iż inny przedsiębiorca wchodzi na ten sam rynek i zaczyna oferować wyroby oparte na tym samym pomyśle i zainspirowane czyjąś twórczością.
Naśladownictwem nie jest także prezentowanie na stronie internetowej zdjęć wyrobów konkurenta. Publikacja takich fotografii nie oznacza, iżby pozwany oferował do sprzedaży towary naśladujące zaprezentowane meble (a przynajmniej powód nie przedstawił na to dowodów) — owszem, pozwany korzystał z cudzego dorobku, jednak nie w zarzucany mu sposób.
Analogicznie jako bezzasadne uznano żądanie usunięcia zdjęć ze strony internetowej spółki, albowiem w tej sprawie sąd już orzekał (wprawdzie nie przeciwko pozwanej spółce, lecz jej wspólnikowi), a obrazki zostały usunięte, zaś powód nie wykazał, by spółka nadal z nich korzystała w reklamie swoich towarów. Jako nietrafne — bo kompletnie nieudowodnione — uznano także roszczenia odnoszące się do rzekomego rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o konkurencie.
Z tego względu sąd uwzględnił powództwo tylko częściowo, zakazując pozwanej spółce zamieszczania „w przyszłości” jako materiałów reklamowych zdjęć prezentujących wyroby powoda.
Odmówiono natomiast uwzględnienia roszczeń odszkodowawczych — bo żądając kwoty 100 tys. złotych powód powinien pokusić się o przedstawienie dowodów, iż doznał szkody w tej wysokości (na przykład przedstawiając spadek przychodów, który dałoby się powiązać z działalnością pozwanej spółki), nie można natomiast liczyć na to, że sąd sam oszacuje potencjalną szkodę w oparciu o art. 322 kpc.
Częściowo wygrany proces kosztował powoda 6,1 tys. złotych za pierwszą oraz 4 tys. złotych za drugą instancję — bo przecież nie od dziś wiadomo, że nie warto strzelać z muchy do armaty.