Odstąpienie od umowy sprzedaży ze względu na wady rzeczy oznacza powrót własności do sprzedającego, to oczywista oczywistość. Jak jednak oceniać zaistniały spór o zwierzę pomiędzy sprzedającym a kupującym, którego konsekwencją jest fakt, że czworonóg błąkał się bezpańsko w konsekwencji odpowiedzialności za konsekwencje porzucenia zwierzęcia? Czy w ogóle rezygnacja z kupna zwierzęcia może być traktowana jako jego porzucenie — i czy taką analizę powinien przeprowadzić urząd lub sąd administracyjny w sprawie o czasowe odebranie zwierzęcia? (nieprawomocny wyrok WSA w Gliwicach z 2 grudnia 2024 r., II SA/Gl 825/24).

opis stanu faktycznego:
- sprawa zaczęła się od zgłoszenia, iż po drodze publicznej błąka się samotny koń;
- na miejsce zdarzenia została wezwana policja i pracownik urzędu miasta, którzy ustalili, że koń został ledwie co sprzedany;
- w toku postępowania dotyczącego czasowego odebrania zwierzęcia kupująca poinformowała urzędników, że konia owszem, kupiła, ale ze względu na wady fizyczne, tj. niezgodność towaru z umową od umowy sprzedaży odstąpiła;
- po czym konia odwiozła do sprzedającej, gdzie został on zamknięty w stajni przez stajennego;
- co oznacza, że własność zwierzęcia powróciła do sprzedającej, a więc to ona powinna być adresatką decyzji;
art. 6 ust. 2 pkt 11 ustawy o ochronie zwierząt
Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności:
11) porzucanie zwierzęcia, a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje;
art. 7 ust. 1 uoz
Zwierzę traktowane w sposób określony w art. 6 ust. 2 może być czasowo odebrane właścicielowi lub opiekunowi na podstawie decyzji wójta (burmistrza, prezydenta miasta) właściwego ze względu na miejsce pobytu zwierzęcia […]
- jednakże urząd nie uwzględnił w tej argumentacji i stwierdzając, że opiekunem zwierzęcia jest jej ostatni posiadacz uznał, że to kupująca powinna ponosić konsekwencje porzucenia konia;
skarga do WSA:
- w skardze na niekorzystną decyzję kupująca podtrzymała wcześniejsze stanowisko: odstąpienie od umowy sprzedaży zwierzęcia oznacza nie tylko przywrócenie własności, ale też oznacza, że opiekunem jest sprzedający, zatem to on powinien odpowiadać za porzucenie zwierzęcia;
orzeczenie WSA:
- przesłanką czasowego odebrania zwierzęcia może być jego porzucenie, przy czym zgodnie z art. 7 ust. 1 uoz zwierzę może być odebrane „właścicielowi lub opiekunowi”;
- najczęściej opiekunem zwierzęcia jest jego właściciel — co wcale nie oznacza, że nie jest możliwa sytuacja odmienna, kiedy właściciel nie odpowiada za opiekę nad zwierzęciem (por. „Ukaranym za brak nadzoru nad psem nie musi być właściciel zwierzęcia — ale też nie może być to osoba, która przebywała kompletnie gdzie indziej”);
- los konia stał się przedmiotem sporu pomiędzy sprzedającą a kupującą, jest to spór o charakterze prywatnoprawnym — zaś ani organy administracji, ani sąd administracyjny nie jest władny rozstrzygać jego meritum (por. „Czy bank powinien usunąć dane osobowe kredytobiorcy, który twierdzi, że padł ofiarą kradzieży tożsamości?”);
Organy administracji nie mogą tu koncentrować na aspektach cywilnoprawnych i próbować rozstrzygać, kto jest właścicielem zwierzęcia.
- skądinąd rozstrzygnięcie tego sporu nie jest w ogóle konieczne do oceny wydanej decyzji: kluczowe jest bowiem tylko to, kto sprawował faktyczną opiekę w momencie porzucenia zwierzęcia;
- tymczasem w sprawie jasne jest tylko to, że doszło do przeniesienia własności konia, a następnie do odstąpienia od zawartej umowy — po czym zwrócony koń miał trafić do stajni — acz finalnie odnalazł się samopas na drodze;
- natomiast wciąż niejasne jest to, kto w momencie porzucenia konia był jego faktycznym opiekunem — i tę okoliczność należy najsamoqprzód ustalić, by móc wydać prawidłową decyzję (skierowaną do prawidłowego adresata).
Na marginesie WSA wyraził pogląd, iż obie strony postąpiły w sposób urągający naczelnej zasadzie ustawy o ochronie zwierząt — iż „zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą” — bo ktokolwiek miałby rację, to najbardziej mógł ucierpieć sam koń, który po prostu został porzucony, a przez to narażony na niebezpieczeństwo. (Od siebie na marginesie dorzucę, że ta konkluzja też jest chyba przedwczesna.)