Przyczynienie się poszkodowanego może być przesłanką do zmniejszenia lub nawet odmowy zasądzenia odszkodowania. Czy zatem fakt, że ofiara wypadku miała niezapięte pasy bezpieczeństwa, może być traktowany jako przyczynienie się do wypadku (bo pasy zapinać należy), czy jednak nadal okoliczność ta podlega ocenie jak każdy inny dowód? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 14 lutego 2018 r., sygn. akt I ACa 2122/16).
Spór dotyczył odpowiedzialności ubezpieczyciela za śmierć w wypadku samochodowym pasażera, który nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa; sprawcą wypadku był kierowca, z którym jechała 20-letnia ofiara. Ubezpieczyciel zapłacił rodzicom ofiary po 20 tys. złotych odszkodowania oraz zwrócił koszty pogrzebu, ale odmówił zapłaty 200 tys. złotych zadośćuczynienia, zatem matka wniosła powództwo do sądu.
Zdaniem strony pozwanej roszczenie było o tyle bezzasadne, że pokrzywdzony sam przyczynił się do wypadku przez to, że nie zapiął pasów bezpieczeństwa.
Sąd I instancji zasądził na rzecz powódki zadośćuczynienie w kwocie 150 tys. złotych: śmierć syna w wypadku spowodowała naruszenie dóbr osobistych poprzez zerwanie więzi rodzinnej matki z synem (art. 23 kc). W utrwalonym orzecznictwie przyjmuje się, że wprawdzie nie każda śmierć osoby najbliższej powoduje naruszenie więzi emocjonalnej ze zmarłym, jednak tylko taką, która powoduje ból, cierpienie, poczucie krzywdy, której źródłem jest czyn niedozwolony (por. „Czy śmierć męża w wypadku może naruszać dobra osobiste żony?”).
Wbrew stanowisku strony pozwanej poszkodowanemu, który nie zapiął pasów, nie można zarzucać przyczynienia się do wypadku (potwierdziła to także opinia biegłego).
Zdaniem sądu w takim przypadku odpowiednią kwotą zadośćuczynienia jest 150 tys. złotych, która powinna skompensować matce utratę syna, który był (odmiennie niż starszy brat) „przylepką”, pomagał rodzinie, oddawał część zarobionych pieniędzy. Utrata syna nie tylko odebrała matce nadzieję na przyszłość, ale i wywołała duży szok — kobieta przez pół roku nie wychodziła z domu, a przez trzy miesiące cały czas szykowała mu rano kanapki — co spowodowało rozpad związku z mężem.
Częściowo skuteczna okazała się apelacja wniesiona przez pozwanego ubezpieczyciela: niezależnie od tego, że pasażer nie miał zapiętych pasów, nie można mówić o przyczynieniu się do wypadku w rozumieniu art. 362 kc. Tak ustalił biegły, zaś odmienne stanowisko strony pozwanej ogranicza się do polemiki z opinią biegłego, bez zaoferowania własnego dowodu (np. dodatkowego badania biegłego sądowego). Jeśli pozwany twierdzi, że zapięte pasy spowodowałyby lżejsze obrażenia, a nawet uchroniło poszkodowanego od śmierci, to powinien wykazać się inicjatywą dowodową (art. 6 kc).
Stąd też nawet w przypadku ustalenia, iż poszkodowany przyczynił się do wypadku, nie nakłada na sąd obowiązku zmniejszenia odszkodowania; miarkowanie powinno opierać się przede wszystkim na stopniu zawinienia sprawcy wypadku (kierowcy), dopiero ustalenie, że nieprawidłowe zachowanie ofiary miało wpływ na rozmiar szkody, sąd może — ale nie musi — zmniejszyć wysokość odszkodowania.
Niezależnie od tego sąd II instancji zauważył, że wysokość zasądzonej kwoty jest nieadekwatna do rozmiarów krzywdy odczuwanej przez matkę, przez co zadośćuczynienie traci swą kompensacyjną rolę. Trudności, które dotknęły kobietę, nie mają wyłącznie związku ze śmiercią syna, ale i z innymi zdarzeniami, za które ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności (rozstanie z mężem, utrata mieszkania, emigracja drugiego syna). Na ocenę intensywności odczuwania ma wpływ także długi okres pomiędzy wypadkiem, a wniesieniem powództwa (11 lat) oraz fakt, że zdecydowała się na pozew dopiero za namową firmy zajmującej się odzyskiwaniem odszkodowań. W tym świetle kwota 150 tys. złotych okazała się zbyt wygórowana — natomiast adekwatną wartość stanowić będzie kwota 100 tys. złotych, która powinna do pewnego stopnia wpłynąć na poprawę komfortu życia kobiety, bez obciążania pozwanego ponad miarę.