„Kingsman” — recenzja, która powie Wam, że warto na to iść do kina
Kontynuując (?) tradycję (?) luźniejszych wpisów — przypominam, że Lege Artis w nowej odsłonie ma z założenia charakter ściśle komercyjny i sprzedajny — poświęconych na przykład ciekawym filmom (albo i mniej ciekawym, wszakże „Hiszpanka” jako historyczna plajta też znalazła swoje 3 minuty na łamach Lege Artis) dziś na tapetę czas wziąć „Kingsman: tajne służby”. Oczywiście o … Dowiedz się więcej